Krakowski Kazimierz obrósł w niejedną legendę. Latem tłumy turystów i miejscowych odwiedzają to miejsce, by posiedzieć w piwnych ogródkach i posłuchać klezmerskiej muzyki. Ja przyjechałam tu zimą, zastając swoistą hibernację i totalną ciszę.
Kraków przywitał mnie wtedy uciążliwym wiatrem i deszczem ze śniegiem. Po niezbyt udanej podróży pociągiem (dziwnym trafem sprzedano więcej miejscówek, niż rzeczywiście ich było), miałam ochotę na dobry, rozgrzewający obiad. Obrałam kierunek – Kazimierz. Ciekawa była dla mnie perspektywa spaceru po dzielnicy kojarzącej się z licznymi imprezami kulturalnymi, klimatycznymi zaułkami, z synagogami i żydowskimi kamienicami. Jednak, jak to zimą bywa, wszystko zastałam w zastygnięciu. Wiatr zamiatał puste ulice, koty pochowały się w piwnicach z dziurawymi oknami, a stare szyldy kołysały się bezwiednie w rytm silnych podmuchów. Wydawało się, że zaraz spadną. Śnieg z deszczem wbijał się prosto w oczy, więc ukryłam się w izraelskiej restauracji Hamsa. Prawie każdy stolik był zajęty, co dawało nadzieję na dobry obiad. I nie było źle – pikantna zupa z pszenicą i baharatem (przyprawa z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej) dobrze mnie rozgrzała i nasyciła;-).
Na Kazimierzu nie było turystów. Brodząc po kostki w śniegu szlakiem synagog i miejsc związanych z żydowskimi korzeniami tego miejsca, byłam brana za obcokrajowca. Może uznano, że nikomu, kto nie przyjechał z daleka, nie przyszłoby do głowy łazić po wietrzno-zimowych ulicach i jeszcze próbować coś sfotografować. Ostatecznie mój entuzjazm nieco opadł – ręce były coraz bardziej skostniałe, więc znów trzeba było się schować;-). Moją uwagę przykuł szyld kawiarni Cheder i informacja, że w środku można napić się marokańskiej herbaty ze świeżą miętą lub kawy z kardamonem. Wnętrze również urzekło – panowała tu ciepła, domowa atmosfera z dużą ilością książek na półkach.
A teraz trochę historii;-). Krakowski Kazimierz wchodzi w skład Dzielnicy I Stare Miasto. Aż do początków 19 wieku był osobnym miastem, którego północno-wschodnią część (rejon ulic Miodowej, św. Wawrzyńca, Wąskiej, Józefa i Bożego Ciała) stanowiła dzielnica żydowska. Judaizm i chrześcijaństwo sąsiadowały tu ze sobą przez wiele wieków. Żydzi pojawili się pod Krakowem w 14 wieku i utworzyli tu autonomiczną enklawę – nad sobą mieli tylko króla. Ich rozkwitająca głównie wokół handlu społeczność zaczęła stopniowo zajmować cały Kazimierz, a przed II wojną światową w Krakowie mieszkało ponad 64 tysiące Żydów.
Centrum życia religijnego Żydów stanowiły synagogi, których na Kazimierzu jest siedem. Najstarszą synagogą w Krakowie i w Polsce jest pochodząca z 15 wieku Stara Synagoga (zdj. 8). Dziś znajduje się w niej oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, w którym prezentowana jest tematyka żydowska. Największa w Krakowie jest z kolei synagoga Izaaka (zwana również Ajzyka, zdj. 9-10), udało mi się do niej zajrzeć. Otwarta była także synagoga Remuh (zdj. 3-7) w której do dziś odbywają się nabożeństwa. Na zdjęciu 11 widać natomiast w pełnej krasie synagogę Tempel, zbudowaną w 19 wieku.
Zmęczona i głodna, trafiłam do Ambasady Śledzia (zdj. 12). Raptem kilka stołków przy prowizorycznych stolikach, niewiele pozycji w karcie. Krótko i treściwie. No i pan marynarz przy barze, który, sącząc złoty trunek, snuł morskie opowieści. Bo jego śledzik lubi pływać;-).
To tyle luźnych impresji z krakowskiego Kazimierza jakieś siedem zim temu:-). Większość zdjęć pochodzi z tamtego wyjazdu, natomiast dolna część (odpowiednio podpisana) została zrobiona kilka lat później - tym razem w letniej, tętniącej życiem odsłonie.
Zdjęcia z letniego wyjazdu (2018):