Jedną z najpopularniejszych miejscowości turystycznych Beskidu Śląskiego jest Ustroń. Kuracjusze mają tu nawet swoją ulicę – Sanatoryjną. Wzdłuż niej uszeregowane są, niczym klocki w kształcie ostrosłupów, domy wczasowe (ostatnie zdjęcie, słaba jakość;-)). To chyba jeden z bardziej charakterystycznych elementów architektury tego kurortu.
Ustroń położony jest na północnych stokach Beskidu Śląskiego, nad rzeką Wisłą. Otrzymał status uzdrowiska ze względu na obecne w okolicy źródła wód leczniczych – to Źródło Żelaziste i Źródło Karola. Znajdują się one na trasie czerwonego szlaku spacerowego – jednej z licznych ścieżek rekreacyjnych prowadzących z Ustronia:-). Oczywiście można też stąd wyruszyć w góry, na przykład na Równicę, Czantorię czy Orłową. Samego miasta za wiele nie zobaczyliśmy, ponieważ do Ustronia pojechaliśmy właściwie tylko na Czantorię (995 m n.p.m).
Znajduje się ona w zachodnim paśmie Beskidu Śląskiego, na granicy z Czechami. Jest również najwyższym szczytem Beskidu Śląskiego, tyle że u naszych południowych sąsiadów (u nas plasuje się zaraz za Baranią Górą i Skrzycznem). Na Czantorię możemy dostać się pieszo lub kolejką krzesełkową. My wybraliśmy opcję klasyczną – wędrowną;-).
Czekało nas około dwukilometrowe podejście z przewyższeniem liczącym sobie 470 m. Szlak przebiega w większości przez las. Gdyby ktoś miał jednak chęć skorzystać z kolejki, to spieszę poinformować, że dociera ona do Polany Stokłosica, z której to rozpościera się panorama uzdrowiskowej części Ustronia z Równicą w tle. Na sam szczyt Czantorii trzeba podejść jeszcze około kilometr. Znajduje się tam wieża widokowa (wstęp płatny około 7 zł), z której rozciąga się naprawdę niebagatelny widok. Przy dobrej widoczności, na jaką szczęśliwie trafiliśmy, można stąd ujrzeć Tatry (zdjęcie 6:-)), Beskid Żywiecki i Mały, a nawet znajdującą się już po stronie słowackiej Małą Fatrę.