Po wjeździe do Sandomierza myślisz – ot, miasteczko jakich wiele. Jednak za Bramą Opatowską wszystko się zmienia. Nagle wkraczasz w świat, jaki pamiętali polscy królowie - z każdej strony otaczają cię misternie zdobione kamienice, w gotyckiej katedrze rozbrzmiewa organowa muzyka, po ulicach chodzą rycerze, a uliczni grajkowie uśmiechają się do ciebie licząc na skromny datek.
Mały Rzym
W Sandomierzu masz wrażenie, że czas stanął w miejscu dobrych kilka wieków temu. Zwłaszcza, jeśli pozwolisz sobie puścić wodze wyobraźni i dorysować do widzianego krajobrazu sielskie sady i winnice, stragany z różnymi gatunkami ryb, zboża i miodu, kupców przemierzających wąskie staromiejskie uliczki. Bo tak właśnie wyglądał Sandomierz w XVI wieku. Kraina mlekiem i miodem płynąca - rzekłbyś. Tak w 1585 roku opisał to miasto Stanisław Sarnicki, jego mieszkaniec. Położone na siedmiu wzgórzach, często było porównywane do Rzymu. Ponadto, tak jak od Wiecznego Miasta winnice rozciągały się niczym drogi we wszystkie strony, tak i na sandomierskich nasłonecznionych pagórkach uprawiano winorośl z przeznaczeniem na wyborne, cenione w Europie wino. Tradycja ta sięga XIII wieku kiedy to Sandomierz, po ponownym uzyskaniu w 1286 roku praw miejskich, zaczął cieszyć się przywilejem składu młodego wina. Jednak już kilkadziesiąt lat wcześniej księża dominikanie z kościoła św. Jakuba rozpoczęli produkcję wina mszalnego, na które otrzymali od książąt piastowskich certyfikat handlowy. Dzięki temu mogli je sprzedawać do Zachodniej Europy. Wkrótce Sandomierz stał się krainą płynącą nie tylko mlekiem i miodem, lecz także cenionym w wielu krajach wyśmienitym trunkiem.
Dwa oblicza miasta
Nie dziwi zatem, że Sandomierz stał się ulubionym miejscem polskich królów. Tu często wypoczywał Kazimierz Wielki, fundator obronnych murów, z których do dzisiejszych czasów przetrwała jedynie Brama Opatowska. Potop szwedzki sprawił, że miasto podupadło i nigdy później nie powróciło już do dawnej świetności. Sandomierz był częstym celem najeźdźców. Fakt ten obrósł w wiele legend - mi szczególnie utkwiła w pamięci ta o Helenie Krępiance. Młoda dziewczyna chciała uchronić miasto przed najazdem Tatarów, postanowiła więc udawać przyjaciela i zaoferować im pomoc. Wprowadziła ich w znane jej doskonale podziemia rynku i wówczas wójt Witkon, obrońca grodu, podjął atak. Halina poniosła śmierć wraz z Tatarami, jednak ocaliła Sandomierz od upadku, co zapisało się w pamięci potomnych.
Legendę tą usłyszysz od przewodnika, który oprowadza po podziemiach rynku. Znajdują się one na głębokości od 6 do 12 metrów, a ich ściany ozdobione są freskami i malowidłami przedstawiającymi historię miasta. Po wyjściu z ciemnych lochów oślepią cię ciepłe, letnie promienie słońca. Zauważysz duży kontrast roześmianych i kolorowych ulic w porównaniu z surowymi murami piwnic. Spacerując po miasteczku, co chwila spotkasz na swojej drodze chłopaków odzianych w rycerskie zbroje i dziewczęta w sukniach, rozdające słodycze. Rynek rozbrzmiewa muzyką – koło kamienicy ozdobionej różami kołyszą się wraz z akordeonami uliczni grajkowie, kilka metrów dalej młodzi chłopcy radośnie uderzają w struny gitar. Jednak gdy tylko zechcesz troszkę zbłądzić i wejść w labirynt bocznych uliczek, ogarnie cię błoga cisza, dzięki której możesz zetknąć się z historią jeszcze bardziej namacalnie. Kluczysz po spokojnych zaułkach, szukając świadectw dawnej świetności Sandomierza, jego otwartości i wielokulturowości. Aż w końcu natrafiasz na dawną synagogę, surową bryłę stojącą samotnie, z dala od staromiejskiego gwaru i tęczy kolorów. Ona również jest już fragmentem historii, dziś bowiem to już nie świątynia, lecz Archiwum Państwowe.
Zaułki malarzy
Poszukujesz dalej. Słońce nie jest już tak wysoko, wokół coraz ciszej i przyjemniej. Kierujesz się w stronę Wisły. Zachodzisz do ozdobionego kolorowymi kwiatami Domu Jana Długosza. Wewnątrz czeka cię wspaniała mozaika sakralnych dzieł pochodzących z różnych epok – dziś przechowywane są tu zbiory Muzeum Diecezjalnego. Kontynuując swoją poszukiwawczą wędrówkę, wchodzisz w wąską uliczkę zwieńczoną starą, zapomnianą latarnią zawieszoną pomiędzy dwoma budynkami stojącymi naprzeciw siebie. Wyłania się z niej katedralna wieża, wokół której krążą ptaki. Nie spuszczają jej z oczu, zupełnie tak, jakby, pamiętając czasy niepokoju i okupacji, stały na straży bezpieczeństwa miasta. Od przewodniczki pilnującej przykatedralnej dzwonnicy dowiesz się, że ta uliczka jest ulubionym miejscem sandomierskich malarzy. A o zachodzie słońca ceglana, majestatyczna katedra nabiera intensywnych, niemal jaskrawych barw. Wzniesiona została w XVI wieku, do dziś zachowując swój oryginalny układ przestrzenny. W jej wnętrzu rozbrzmiewa muzyka – skrzypce, organy, flety. Wiernych jednak w kościele niewielu, bo to nie koncert, lecz próba.
Po wyjściu kontynuujesz spacer. Mijasz górujący nad miastem zamek, zachodzisz do surowego kościoła św. Jakuba, a potem wkraczasz w ciemny jar owiany jakąś bliżej nieokreśloną tajemnicą - to lessowy wąwóz świętej królowej Jadwigi. Wychodząc z niego, mijasz mury miasta i kończysz swoją wędrówkę po Sandomierzu. Za Bramą Opatowską znów szare ulice i proza życia. Jednak bajeczny świat, złożony ze wspomnień, opowieści, muzyki i ciszy, zostanie Ci w pamięci na długo.
Sandomierz – miasto położone w województwie świętokrzyskim, na Nizinie Nadwiślańskiej, na terenie lessowym. Jest głównym miastem dawnej ziemi sandomierskiej, która stanowiła część historycznej Małopolski. Przez Sandomierz przebiegają ciekawe szlaki turystyczne: cysterski, świętego Jakuba, Architektury Drewnianej, a także Green Velo. Kręcono tu słynny serial „Ojciec Mateusz”.
(2013)