Żydowski Kazimierz
Podróż do nieistniejącego świata

Kategorie:  miejskie   lubelskie  

Na pierwszym planie widać stojące w bezładzie, niskie domy z kamienia. Dachy kryte gontem, drzwi i okiennice drewniane, z poprzybijanych nierówno desek. Nie ma kostki brukowej, jest ubity piach. Wzdłuż jednej z chat idzie dostojnie ubrany Żyd, za nim kobieta w długiej spódnicy, z dzieckiem na ręku. W tle rysuje się okazała sylwetka Fary. Na innej fotografii starszy człowiek, także Żyd, trzyma na zgarbionych ramionach drewniane nosidło z wiadrami. Mija dziewczęta w fartuchach, kury plączą się między ich nogami. Kolejne zdjęcie - przed domem bez drzwi leży na materacu kobieta w sukience w groszki. Obok stoi puste wiadro, drabina opiera się o popękaną ścianę chaty. Przechodzę dalej. Przed synagogą stoi wóz drabiniasty, gdzie indziej mamy kazimierski rynek pełen stoisk, kramów, rozemocjonowanych twarzy targujących się kupców.

W 1921 roku Żydzi stanowili 40 procent populacji Kazimierza. Zajmowali się przeważnie handlem - eksportem zboża, drewna i wełny czy też importem zagranicznych dóbr. Wielu z nich było również wprawnymi rzemieślnikami – tkaczami, szewcami, rymarzami. Żydzi przyczynili się do intensywnego rozwoju miasteczka, odpowiadali za wiele lokalnych inicjatyw. Budowali młyny, browary i fabryki, a pod koniec XIX wieku, gdy Kazimierz stał się popularną miejscowością wypoczynkową, świadczyli usługi letnikom. Centralnym punktem kazimierskiej społeczności żydowskiej był Mały Rynek, zwany ówcześnie dzielnicą „Na Tyłach”. Tam właśnie znajdowała się większość warsztatów, straganów i sklepików, a w najbliższej okolicy - dom rabina i synagoga.



Fotografie, od opisu których rozpoczęłam tekst, stanowią część wystawy Benedykta Jerzego Dorysa „Żydowski Kazimierz”, znajdującej się w dawnej sali modlitewnej synagogi. Widać na nich biedę - w międzywojniu sytuacja gospodarcza Żydów znacząco się pogorszyła. Ich targ został przeniesiony na obrzeża miasteczka, wielu zaczęło trudnić się drobnym handlem domokrążnym. Nasilał się antysemityzm, pojawiły się bojówkarskie zamieszki. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. 19 września 1939 roku Kazimierz został zajęty przez Niemców.

Rozpoczęły się łapanki do przymusowych prac, a żydowskie dzieci zostały usunięte z miejscowej szkoły. W 1940 roku wydano obwieszczenie w sprawie zbudowania getta – i tak też się stało. Getto powstało w okolicach ulicy Lubelskiej i Małego Rynku, umieszczono w nim około 2000 Żydów. Ciasnota, głód i epidemie były na porządku dziennym... Dwa lata później Żydów zdolnych do pracy skierowano na roboty w Nałęczowie, a resztę skazano na zagładę w Bełżcu. Żydowski Kazimierz przestał istnieć.



Zbudowana z kamienia synagoga jest jednym z nielicznych ostałych puzzli, z których można by poskładać obrazek przedwojennego żydowskiego Kazimierza. Powstała w drugiej połowie XVIII wieku na miejscu wcześniejszych bożnic. Salę modlitw przykrywała ośmioboczna kopuła, ściany zdobiły polichromie. W lipcu 1944 roku wycofujący się z miasta Niemcy zdewastowali i częściowo zburzyli budynek. Po wojnie udało się go odbudować – projektu, uwzględniającego nową funkcję kinową, podjął się Karol Siciński. I faktycznie, kino powstało – nadano mu imię „Wisła”. Działało prężnie do pierwszych lat obecnego stulecia, następnie budynek został przekazany Gminie Żydowskiej. W odremontowanej sali modlitewnej organizowane są wystawy, koncerty i inne wydarzenia kulturalne, zaś na piętrze znajdują się pokoje gościnne.



Jest jeszcze jeden ocalały puzzel naszej układanki – kirkut. Znajduje się poza centrum miasteczka, na zboczu wąwozu na Czerniawach, w drodze na Mięćmierz. Cmentarz powstał w 1851 roku, jednak podczas wojny został kompletnie zdewastowany – Niemcy nakazali Żydom wyrywać nagrobki i brukować nimi teren dziedzińca klasztoru Franciszkanów, gdzie mieściła się siedziba gestapo. Macewy zaczęto stamtąd wydobywać dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Wiele z nich zachowało się w dobrym stanie dzięki temu, że wcześniej układano je awersem w stronę ziemi. Z uratowanych macew utworzono monumentalny pomnik projektu Tadeusza Augustyniaka, zwany ścianą płaczu. Z pęknięciem, symbolizującym los kazimierskich Żydów.

Resztę puzzli może nam podpowiedzieć już tylko wyobraźnia.



„Małe żydowskie miasteczko Kazimierz było miniaturowym zwierciadłem życia polskich Żydów. Ujawniało wszystkie niuanse, jeśli chodzi o ich fizyczną i duchową fizjonomię. Nawet krajobrazowo należał Kazimierz do świata polskich Żydów. Przypominał kartę modlitewnika dla kobiet, modlitewnika o błyszczących, srebrnych narożnikach lub starą grawiurę, którą dawni, anonimowi żydowscy mistrzowie z ich wielką pobożnością wyryli na polskiej ziemi, chcąc nam plastycznie ukazać, co oznacza Po-lin”*.

*Jechiel Izajasz Trunk (1887-1961) – polski pisarz i etnograf pochodzenia żydowskiego

(kwiecień 2025)